A myśleli, że nie mają konkurencji…

„Jesteśmy pionierami na tym rynku i nie mamy konkurencji”. Na tak wypowiedziane słowa w duchu się delikatnie uśmiecham, bowiem właśnie podejście „monopolisty” sprawia, że tak wiele młodych osób inwestuje czas w biznes, który się nie udaje.

Media nieraz podają, że potrzebujesz jednego, genialnego pomysłu, dzięki któremu osiągniesz sukces i zgarniesz kilka milionów złotych za 30% udziałów w firmie. Zdarzają się takie startupy, choć można je traktować jak wygranie szczęśliwego numerka (?) na loterii.

Uważam, że lepiej, racjonalniej i bezpieczniej będzie liczyć na współpracę zespołu i konsekwentną realizację celów. Ta „innowacyjność” bierze się ze strategii błękitnego oceanu. W przybliżeniu: znajdź lukę na rynku, wysil umysł i wyprodukuj coś, czego nie było. Zaspokój potrzeby klienta jak nikt inny.

Rozumowanie bardzo celne. Szkoda tylko, że nie zawsze praktyczne. Jeśli wyprodukujesz nową szczoteczkę do zębów, która ma w sobie maszynkę do golenia, scyzoryk i cały kombajn, będziesz prawdopodobnie pierwszy albo chociażby dołączysz do tych nielicznych. Tylko teraz przekonaj klienta, że tego właśnie potrzebuje! Jak mu to wytłumaczysz?

Prędzej czy później, kiedy mimo wszystko zasiedliłeś już dziewiczą niszę na rynku, przyjdą ludzie, którzy zechcą uszczknąć dla siebie kawałek tortu. Nieraz będą oni silniejsi od Ciebie. Ta koncepcja nakazywałaby Ci znalezienie kolejnej luki. Może to wyglądać, jak skakanie z kwiatka na kwiatek. Czasami się obronisz – Allegro nadal istnieje i nie pozwoliło eBay-owi wejść na rynek Polski. Nasza-Klasa wygrała z MySpace. Można tak wymieniać wiele innych przedsięwzięć internetowych – i nie tylko.

Akurat to nie były typowe przypadki wykorzystania strategii błękitnego oceanu. Możemy poniekąd wyjść z innego założenia: czerwony ocean. Rób to, co inni na rynku, tylko trochę lepiej. Nie odkrywasz Ameryki na nowo. Wiesz, jakie panują zasady w danej branży. Widzisz, jak przedsiębiorstwa się reklamują i na co zwracają uwagę. Możesz sprawdzić nawet ich jakość produktu i obsługi. A co najważniejsze, nie przekonujesz klienta, że potrzebuje danego towaru. On sam to wie.

Do czego służy książka? Większość z nas posiada informację na ten temat. Nie musisz także prowadzić drogich kampanii uświadamiających społeczeństwo, do czego służy papier toaletowy. Nie przekonujesz klientów, że go potrzebują. Popyt istnieje – teraz tylko marketingowiec zastanawia się, jak sprawić, by klient kupił właśnie u Ciebie.

Ale pamiętaj, że bez względu którą strategię wybierzesz, zawsze musisz się liczyć z konkurencją. Nawet, jeśli produkujesz batoniki, to poniekąd rywalizujesz z innymi firmami zajmującymi się przemysłem cukierniczym. Do Twoich zadań należy zachęcenie klienta do zakupu Twojego towaru, a nie, załóżmy, karmelków u konkurencji.

Pójdźmy o krok dalej. W gruncie rzeczy konkurujesz o pieniądze klientów, o ich czas i zinteresowanie. „Mam 20 złotych. Czy lepiej zamówić sobie pizzę, czy pójść do kina i kupić popcorn do seansu?”. Odwieczny problem. Widzisz tutaj dwa bardzo różnego rodzaju biznesy, i jeśli chcesz zdobyć zainteresowanie klienta, to musisz użyć lepszych argumentów. Zdobyć przewagę konkurencyjną.

Zawsze z kimś rywalizujesz i w biznesie właściwie nigdy nie poczujesz się absolutnie bezpiecznie. Nawet Microsoft traci teraz udziały i to wszystko przez przegapienie wejścia do użytku Internetu! Kto by się spodziewał, że wyszukiwarka Google stanowi dla firmy Billa Gatesa wielkie zagrożenie? Tworzy system operacyjny działający w pełni oparty na tym wolnym medium. To technologia i sposób myślenia, którego Microsoft nigdy nie przechwycił.

Zastanów się, z kim tak naprawdę konkurujesz. Z producentami podobnych towarów? A może także z firmami, którymi klient się interesuje wtedy, kiedy mógłby kupić od Ciebie? Pomyśl przez chwilę, co możesz zrobić, by uatrakcyjnić Swoją ofertę wśród innych. Jak zaspokoić więcej potrzeb określonych w piramidzie Maslowa?

Zadawaj Sobie i klientom tego typu pytania. Bez względu na to, czy wybierzesz strategię błękitnego, czy czerwonego oceanu potrzebujesz widocznego wyróżnika firmy na rynku. Do Ciebie należy decyzja, co z tym zrobisz.

Kończąc już zapraszam do przeczytania artykułu „Od czego zależy przyszłość Twojej firmy”. Bowiem już 1 grudnia we Wrocławiu odbędzie się Alternatywne Spotkanie Biznesowe. Wystąpi Jakub Tarkowski, który opowie uczestnikom o zabezpieczeniu się na przyszłość i prowadzeniu firmy zgodnie z prawem.

W Warszawie trenerka zachorowała, tak więc życzymy jej powrotu do zdrowia. I czekamy w Stolicy na kolejny termin, czyli 15 grudnia, kiedy to będziemy gościć pana Grzegorza Turniaka, prezesa BNI Polska, motywatora i wielkiego człowieka biznesu. Zapraszam.

A 7 grudnia w Warszawie odbędzie się spotkanie networkingowe organizowane m.in. przez Michała Mietlińskiego z PowerBlog.pl na temat wizerunku i promocji w sieci. Serdecznie zapraszam.

Komentarze

2 odpowiedzi na „A myśleli, że nie mają konkurencji…”

  1. Szymon

    Podobają mi sie porównania jakich użyłeś 🙂
    Faktycznie właśnie tak to działa i gdzie jest
    ta granica o której wspomniałeś…pomiedzy
    genialnym pomysłem a dobrze działającym biznesem.
    Myśle że dobrze się stało, że znalazłem Twój BLOG
    i że w jakiś sposób będzie mi podpowiedzią i
    inspiracją, motywacją w mojej własnej drodze
    biznesowej…

  2. Andrzej

    Witam 🙂

    Dzięki Michał za przypomnienie bardzo ważnej rzeczy czyli tego, że konkurencja nie opiera się tylko na danej niszy, a na ogólnym czasie klienta. Produkując zabawkę czy telewizor, można konkurować z całą branżą rozrywkową, właśnie dlatego, że klient wybiera albo wyjście do kina, albo oglądanie telewizji itp.

    Tylko ujęcie całościowe da prawdziwy obraz rynku i naszych działań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *